Żeglując wzdłuż wybrzeża Norwegii na trasie z Trondheim do Bodø miejscem, które powinno się odwiedzić jest malutka marina Engen, zlokalizowana na końcu bardzo ładnego Holandsfiordu, skąd rozciąga się wyjątkowy widok na drugi co wielkości norweski Lodowiec Svartisen. Podchodząc od południa do Skardsfiordu, przepływamy obok postumentu globusa postawionego na małej wyspie Vikingen, informującego żeglarzy, że wpływają w strefę podbiegunową.
Engen w locji posiada status mariny ale jest to tylko nowa pływająca betonowa keja posiadająca wodę i energię elektryczną dla jachtów. Na lądzie jest drewniany taras i kilka stolików. W sezonie nie łatwo jest o miejsce przy kei, ale można też zacumować do burty jachtu stojącego przy kei. Zbliżając się do Engen zobaczymy w oddali tz. język Lodowca Svartisen, główny cel wypraw turystów i żeglarzy odwiedzających to miejsce. Język lodowca jest łatwo dostępny z uwagi, że trasę ok. 5 km pokonujemy w połowie po płaskim terenie (drogą, którą możemy też przejechać wypożyczonym w marinie rowerem) a dalsza wspinaczka po skałach nie jest trudna. Wycieczka polegająca na dotknięciu lodowca zajmuje ok. 4 godzin. Po drodze mijamy malownicze jezioro Engabrevatnet. Widok z trasy wspinaczki na lodowiec, otaczające go szczyty górskie, jezioro Engabrevatnet i Holandsfiord jest również bardzo ciekawy. Skały otaczające lodowiec zawierają rudę żelaza, która tworzy na nich bardzo efektowne rdzawe mozaiki. W końcu dochodzimy do języka Lodowca Svartisen, który robi na nas niezapomniane wrażenie. Lodowiec jest ogromny, w kolorze biało-błękitnym. W promieniach słońca Svartisen przybiera różne odcienie bieli i błękitu. Zachowując zdrowy rozsądek zaglądamy do błękitnych jaskiń pod lodowcem, coś wspaniałego dla oka. Skoro już tu dotarliśmy to warto jest przejść trochę wyżej, wzdłuż języka lodowca, celem zobaczenia więcej formacji lodu, co czynimy. Trudno jest opisać jak wspaniałe jest to dzieło natury, trzeba to zobaczyć.
Część załogi wybrała się na całodniową wycieczkę do schroniska położonego nad lodowcem skąd rozciąga się widok na dość sporą jego część. Trasa wspinaczkowa jest trochę trudniejsza, ale było warto. Trochę wyżej położony jest szczyt Tåkeheimen (1073 m n.p.m.) ale na niego nie weszliśmy (czas było nam płynąć dalej).
W tym roku, korzystając ze słonecznej pogody, odwiedziłem trzykrotnie Svartisen w odstępach 10 dniowych, za każdym razem wspinałem się trochę wyżej. Chodząc wzdłuż lodowca za każdym razem widziałem inne jego oblicze. Jedne formacje lodu zniknęły, inne się pojawiły a jeszcze inne przesunęły. Z oddali Svartisen wyglądał podobnie ale z bliska odkrywałem go na nowo. Lodowiec żyje, zmieniając swoje oblicze.
Na Lodowcu Svartisen odbywają się wyprawy wspinaczkowe z przewodnikiem. Grupa uczestników wyprawy, odpowiednio wyposażona w raki, kaski i czekany, przeszkolona przechodzi po lodowcu do schroniska, gdzie nocuje i na drugi dzień wraca do mariny. Uczestnikami takiej wyprawy są też całe rodziny wraz z dziećmi. Wygląda na to, że stopień trudności wspinaczki dostosowany jest do charakteru grupy (jedne trasy są dłuższe a inne krótsze). Uczestników takiej wyprawy przywozi i odwozi szybką łodzią pontonową właściciel mariny Engen, co stanowi dla nich dodatkową atrakcję.
Przylatując samolotem do Bodø, przy ładnej pogodzie można zobaczyć z jego pokładu cały Lodowiec Svartisen. Svartisen jest ogromny a zarazem majestatycznie piękny.
Svartisern to miejsce, do którego chętnie się wraca. Jest to bardzo piękny i niezwykły kawałek Norwegii. Gorąco polecam to miejsce żeglarzom pływającym w tym rejonie.
Autor: Mirek